Odnosi się w ten sposób do sceny parodii Ostatniej Wieczerzy, która miała miejsce podczas ceremonii otwarcia Igrzysk Olimpijskich 26 lipca br. w Paryżu. Zdaniem bp. Janochy podczas ceremonii zabrakło tego, co najważniejsze - przesłania jedności, którą niesie sport. Wyeksponowano natomiast niesmaczne i kiczowate wątki, które dodatkowo budzą poważne zaniepokojenie. Są wyrazem agresywnej ideologii, która głosi tolerancję, a w istocie jest pełna pogardy i przemocy wobec wszystkich myślących inaczej. Zamiast jedności przynosi podział i wykluczenie.
Zdaniem bp. Michała Janochy ceremonia otwarcia igrzysk olimpijskich w Paryżu w swoim artystycznym wymiarze była w wielu miejscach przejawem degeneracji. - Pomijam fakt, że sam sport pozostał na boku, choć Olimpiada to przecież wielkie wydarzenie sportowe. Ta ceremonia to po prostu był kicz. A nawet coś gorszego - obraźliwa prowokacja - mówi bp Janocha. - Profanacja jest zawsze bardzo łatwym środkiem do zaistnienia. To jest struna, na której gra mnóstwo miernych artystów - wyjaśnia.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Bp Janocha podkreśla, że prowokacyjne nawiązanie do obrazu „Ostatnia Wieczerza” autorstwa Leonarda da Vinci nie budzi żadnych wątpliwości. - To skojarzenie jest ewidentne dla każdego, kto choć trochę zna kulturę Europy. Cała kompozycja, ze stołem, postacią centralną w aureoli oraz charakterystycznym pogrupowaniem pozostałych postaci - to wszystko nawiązuje do Ostatniej Wieczerzy, która jest współcześnie jednym z najbardziej eksploatowanych obrazów w pop-kulturze - mówi historyk sztuki.
Odnosząc się do tłumaczeń, że chodziło nie o obraz Leonarda, ale o „Ucztę Bogów” autorstwa XVII-wiecznego holenderskiego malarza Jana van Bijlerta, bp Janocha stwierdza: to bardzo marne tłumaczenie. Podkreśla, że obraz Leonarda jest powszechnie znany, a obraz Bijlerta znany jest w gronie specjalistów. „Uczta Bogów” to swego rodzaju dyskusja z Leonardem, ale w przeciwieństwie do inscenizacji w Paryżu, jest to dyskusja pozostająca w obrębie tzw. sztuki wysokiej.
- Inscenizacja w Paryżu to melanż nawiązujący do różnych dzieł, natomiast zasadniczy punkt odniesienia jest zupełnie jasny - stwierdza.
Bp Janocha zauważa, że nie dałoby się w ten sam bezkarny sposób obrażać innych religii, np. judaizmu, czy islamu. Ale boli mnie nie tyle działanie jakiejś grupy artystów, ile raczej fakt, że działanie to odzwierciedla pewien sposób myślenia o chrześcijaństwie i ideologiczny, nacechowany pogardą stosunek do chrześcijaństwa ze strony organizatorów całego wydarzenia - mówi.
Reklama
Biskup podkreśla też, że podczas inauguracji w niewielkim stopniu wybrzmiał wątek podstawowy, najbardziej nośny, ten, który właśnie należałoby wydobyć - wątek jedności, którą niesie sport. - Jedności narodów, kultur i państw wobec pięknej idei sportu, szlachetnej konkurencji. To właśnie legło u podstaw idei olimpijskiej i w starożytności, i po odrodzeniu w czasach nowożytnych. Tego, mam wrażanie, w ogóle zabrakło - zaznacza.
Jak podkreśla, zamiast tego, wyeksponowano kiczowate i niesmaczne elementy. Pomijając już kwestię prowokacyjnych nawiązań do Ostatniej Wieczerzy, zwraca uwagę na sceny podpalenia Conciergerie, postać Marii Antoniny trzymającej własną głowę, czy buchającą z okien „krew”. - To jest po prostu niesmaczne od strony ludzkiej, pomijając już ideologiczny aspekt. Przede wszystkim jest to ewidentne promowanie przemocy i zła - mówi biskup.
- Te sceny są w złym stylu, w najgorszym guście. Ale na to można przymknąć oko. Natomiast stoi za tym bardzo agresywna ideologia. Głosi ona tolerancję, a tak naprawdę jest pełna pogardy i przemocy wobec tych, którzy myślą inaczej, szczególnie wobec chrześcijan - podkreśla bp Janocha. To wszystko budzi nie tylko niesmak, ale też niepokój. Polecam wszystkim „Potęgę smaku” Herberta. To wiersz profetyczny - dodaje.
Hierarcha wyraża też pesymizm w kontekście współczesnej kultury. - Wobec zaistniałego skandalu nic się nie wydarzy. Profanacje będą coraz większe. Kiedy człowiek traci odniesienie do Pana Boga, to co mu pozostaje? Schodzimy w przepaść. Brakuje fundamentów, z których wyrasta nasza kultura. Kard. Ratzinger już dawno zauważył, że kiedy zanika wiara w podobieństwo człowieka do Boga, pozostaje akcentowanie podobieństwa człowieka do zwierzęcia… Dlatego potrzeba świadków - stwierdza.
- Mam apokaliptyczną wizję świata. Jest ona pesymistyczna, jeśli chodzi o przyszłość naszej kultury, natomiast pełna nadziei, gdy chodzi o eschatologię. To dwie różne płaszczyzny - dodaje.