KRZYSZTOF KUNERT: - „Nie zabijam, nie kradnę, nie wierzę” - to jest obraz współczesnej młodzieży?
MAŁGORZATA JUŹWIN: - Mam przed oczami obraz młodzieży, który rysował nam papież Jan Paweł II. Mówił, że młodzież jest bardzo wrażliwa na prawdę, dobro i piękno. Obserwuję młodzież od kilkunastu lat i taka ona po prostu jest. Z drugiej strony młodzi ludzie znajdują się pod wpływem haseł, które słyszą. Czym się karmią, tym się stają. Jeżeli wpływają na nich takie opinie, to tacy będą. Dlatego naszą rolą, wychowawców, jest uczyć krytycznego myślenia. Wówczas będą mniej wpływowi na hasła, które z każdej strony obiegają ich młode głowy. Zaczną sami szukać i zadecydują, czy „nie zabijam, nie kradnę, nie wierzę” jest ich hasłem czy narzuconym.
- A czy młodzież jest zainteresowana wiarą?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
- Młodzi poszukują prawdy o sobie i o świecie. Wiara na pewno jest pytaniem, które zdaje sobie ok. 2/3 wrocławskich licealistów uczęszczających na lekcje religii. I to jest sygnał, że wiara ciągle jest ważna. Pytają mnie o nią na katechezie, poszukują odpowiedzi. A dla pozostałej części nie jest to już sprawa godna uwagi.
- A jak wierzą - to pytanie stawiam w kontekście Adwentu. Czy oczekują na przyjście Pana?
Reklama
- Oczekiwanie na przyjście Pana jest pytaniem o osobistą relację człowieka z Bogiem. To jest cel katechezy, do tego zmierzamy. Często zadaję im pytania, co to znaczy że jestem religijny i co to znaczy wierzyć w Boga. Młodzi najczęściej określają siebie jako osoby religijne mające odniesienie do pewnych tradycji. Ale czy oczekują na przyjście Pana - to pytanie jest dla nich trudniejsze. Są faktycznie ludzie, którzy po wielu latach dobrej formacji jasno deklarują, że czekają na Pana. Natomiast niektórzy otwierają dopiero oczy i pytają w co tak naprawdę i w kogo wierzą oraz dlaczego są religijni. Z mojego doświadczenia obserwuję, że może 5-10 osób w klasie oczekuje Pana, reszta z tych, którzy przychodzą na katechezę, stawia kolejne pytania. Rzecz w tym, aby ich doprowadzić do relacji z Bogiem żywym.
- W szkole trwa walka o tego młodego człowieka?
- To po pierwsze walka między rozumem a wiarą. I cała sztuka, aby im pokazać, że to dwa skrzydła, o których mówił Jan Paweł II. Czasem przychodzą np. z wiedzą szczegółową i pytają jak to połączyć z prawdami biblijnymi. To bardzo ważne pytania, bo mogę im pomóc zrozumieć, że jedno drugiemu nie przeczy, że te dwie rzeczywistości są spójne. Oczywiście jest też walka ideologiczna.
- Szkoła to nie tylko uczniowie. Na czym polega rola nauczycieli, aby w tej walce młodego człowieka właściwie pokierować?
- Jeśli wychowanie osiąga swój cel, to dlatego że rodzic, nauczyciel i katecheta współpracują ze sobą mówiąc jednym głosem.
- Ale czy szkoła mówi jednym głosem?
- Osobiście doświadczam sytuacji, w których stanowimy jedność, ale faktycznie różnie to bywa. Płaszczyzną porozumienia mogą być konkretne wartości, nazywane dziś modnie uniwersalnymi, które my odnajdujemy w Ewangelii. Chodzi o prawdę, służbę, uczciwość.
- Adwent to szczególny czas odnowy serca, przygotowania na Boże Narodzenie. Jak to wygląda w Twojej szkole?
- Nie mamy zwyczaju w szkole świętować publicznie tego czasu. Adwent to to, co zrobimy na katechezie przez 45 minut. Robię wówczas katechezy adwentowe, czyli takie, gdzie nie mamy teorii, ale się modlimy. Ale czy w godzinę lekcyją jestem w stanie przygotować młodzież na Boże Narodzenie. To trudne, dlatego niesamowicie ważną rolę odgrywa tutaj parafia. Osobiście nie wyobrażam sobie uczyć religii nie mając zaplecza duchowego w postaci wspólnoty, w której jestem. W mojej wspólnocie przygotowujemy rekolekcje wyjazdowe dla młodzieży. Wiele lat temu doszliśmy do wniosku, że młody człowiek musi być wyrwany ze swojego środowiska, aby wszedł na drogę poszukiwania relacji z Bogiem żywym. Po trzydniowych rekolekcjach widać zupełnie inne myślenie niż na katechezie. Im więcej młodych ludzi odłączymy od Facebooka i skierujemy ich uwagę na życie duchowe, tym więcej uzna Adwent za prawdę.