Dk. Marcin Miczkuła: - Przeżywając ustanowiony przez papieża Benedykta XVI Rok Kapłański, czynimy refleksję na temat istoty szczególnej posługi, do której Bóg powołuje ze świata i przez którą działa w świecie. Szukamy autorytetów, by oprzeć się o nie, postaci jasnych, dających życiem przejrzyste i czytelne świadectwo miłości. Beatyfikowany w 2008 r. ks. Michał Sopoćko, założyciel Zgromadzenia Sióstr Jezusa Miłosiernego, jest osobą wyjątkową. Wielokrotnie rozmawiała Siostra z bł. ks. Michałem. W czym wyrażała się owa wyjątkowość?
Reklama
Matka Józefa Misarko: - Beatyfikacja Ojca, która miała miejsce w Białymstoku, do dziś jest dla nas - jego duchowych córek - doświadczeniem łaski, triumfu miłosierdzia. Misji głoszenia światu przebaczającej miłości Boga podporządkował całe swoje życie. Pan Jezus wyraźnie mówił św. s. Faustynie o ks. Michale jako spowiedniku i kierowniku duszy: „Myśl jego jest ściśle złączona z myślą Moją, więc bądź spokojna o dzieło Moje. Nie dam mu się pomylić. A ty nic nie czyń bez jego pozwolenia” (Dz. 1408).
Z pewnością był on pomocą dla mistyczki, przez którą iskra miłosierdzia Bożego rozpaliła w świecie nową nadzieję. Z determinacją i oddaniem niósł ciężar odpowiedzialności za dane nam objawienie miłości. Św. Faustyna usłyszała w duszy słowa Pana Jezusa: „Oto jest pomoc widzialna dla ciebie na ziemi. On ci dopomoże spełnić wolę moją na ziemi” (Dz. 53). Ks. Sopoćko był pomocą dla s. Faustyny i dla wszystkich powierzonych mu ludzi. Dziełu miłosierdzia nie szczędził sił. Czynił wszystko dla Jezusa i człowieka potrzebującego przebaczenia, podniesienia, wsparcia. Poczucie obowiązku, od którego uchylić się nie mógł, było motorem do ustawicznie i niestrudzenie podejmowanego działania. Wielokroć służba miłosierdziu jawiła się w życiu ks. Sopoćki jako podążanie po kamienistej drodze, wbrew porywom wiatru smagającego drwinami nieoszczędzonymi przez otoczenie, także tych, od których mógł się spodziewać wsparcia. Świadomość, że jest realizatorem dzieła zleconego przez samego Jezusa św. Faustynie dodawała mu sił. Ona sama przepowiedziała błogosławionemu przyszłe trudności i cierpienia ponoszone z racji krzewienia kultu miłosierdzia Bożego. Niepowodzenia były dla spowiednika sekretarki Jezusa Miłosiernego znakiem prawdziwości jej misji zleconej przez Pana Jezusa.
- To postawa dająca wyraz świętości kapłana?
Reklama
- Siostra Faustyna wiele razy podkreślała w „Dzienniczku” wielkość i świętość kapłana. Kiedy do Myśliborza przyjeżdżał w odwiedziny ks. Sopoćko, w rozmowie z nami podkreślał wielką łaskę, którą otrzymał od Pana Boga - łaskę kapłaństwa. Mówił, że największą po chrzcie św. jest łaska kapłaństwa. Bardzo cenił swoje kapłaństwo, dziękował za nie Bogu, uczył nas postawy szacunku wobec kapłaństwa i kapłanów, a jednocześnie sam - tak jak mogłam zaobserwować - szanował każde powołanie kapłańskie. Ułożył nawet modlitwę o świętość kapłanów, w której prosił Boga, aby żaden niepowołany nie znalazł się w szeregach kapłańskich, a żaden powołany nie został pominięty. Podczas pracy z klerykami pomagał tym, którzy byli zwalniani z seminarium z różnych powodów, najczęściej z powodu złego stanu zdrowia. Po jego śmierci w 1975 r. kilku kapłanów, m.in. ze Stanów Zjednoczonych, z Francji i z diecezji wrocławskiej, przysłało nam kondolencje. Pisali, że dzięki ks. Michałowi są dziś kapłanami, bo pomógł im przejść do zakonu bądź do innej diecezji. Tam zostali przyjęci i rzeczywiście mogli to kapłaństwo przyjąć.
Świętość ks. Michała jawi się przede mną jako wielka, codzienna i zwykła, bezpośrednia i naturalna. Osobiście nigdy nie odczuwałam jakiegoś skrępowania, stresu albo onieśmielenia wobec niego. Był zatroskany o nasze sprawy codzienne - o ubranie, jedzenie, zdrowie. Przewodnią myślą wszystkich rozmów, które z nami prowadził (z każdą z nas chciał zamienić choć kilka zdań), było zawierzenie Bogu i dziecięca ufność wobec Miłosiernego Ojca. Zachęcał, aby każdy dzień i każdą czynność rozpoczynać i kończyć aktem zawierzenia: „Jezu, ufam Tobie!”. Hasłem tym żył, ono było przewodnią myślą wszystkich jego poczynań. Podczas spotkania z Ojcem w Białymstoku odczuwałam jego ojcowską troskliwość i bliskość. Doświadczenie to odżyło we mnie jeszcze bardziej po beatyfikacji. W miarę upływu lat jest on mi coraz bliższy.
- W tym roku mija 60. rocznica pierwszego pobytu bł. ks. Michała w Szczecinie, w domu zakonnym, w którym Siostra wówczas mieszkała. Jak wyglądała ta wizyta?
- W październiku 1949 r. z matką Jadwigą Osińską przyjechałyśmy do Szczecina i zamieszkałyśmy przy al. Wojska Polskiego, w domu, w którym później mieścił się Pałac Młodzieży. Warunki były tam bardzo trudne. Nie było tam światła i ogrzewania. Na Mszę św. chodziłyśmy do kościoła pw. Królowej Korony Polskiej przy parafii pw. Świętej Rodziny. Ojciec bardzo o nas zatroskany dowiedział się o naszych warunkach mieszkalnych od znajomej i przyjechał, aby temu zaradzić. Wtedy był pierwszy raz w Szczecinie. Udał się do kościoła pw. Królowej Korony Polskiej na chwilę modlitwy. Spotkał się następnie z ks. Tadeuszem Załuczkowskim, proboszczem parafii, oraz księżmi, pod których jurysdykcją byłyśmy: ks. K. Wnukiem oraz ks. K. Żarnowieckim. Prowadzili oni wtedy w Szczecinie Instytut Wiedzy Religijnej. Matka Osińska posługiwała w instytucie jako sekretarka. Dzięki staraniom ks. Michała zmieniłyśmy mieszkanie na lepsze. Później też odwiedzał nas w Szczecinie. Rozmowy z założycielem stanowiły dla nas źródło siły, wsparcia i zachęty do coraz głębszego zaufania Jezusowi Miłosiernemu. Potrzebowałyśmy szczególnego świadectwa ze względu na trudne okoliczności polityczne i gospodarcze, niekiedy prześladowania.
Ks. Sopoćko, usłyszawszy pierwej słowa powiedziane przez Pana Jezusa do św. Faustyny: „Napisz, że dniem i nocą wzrok mój spoczywa na nim, a że dopuszczam te przeciwności, to dlatego, aby pomnożyć jego zasługi. Nie za pomyślny wynik nagradzam, ale za cierpliwość i trud dla mnie podjęty” (Dz. 86), był autentycznym świadkiem zawierzenia. Jego słowa były poparte doświadczeniem, głębokie i prawdziwe. W innym miejscu s. Faustyna pisze: „Przyjaciele opuszczą cię, a wszyscy sprzeciwiać ci się będą i siły fizyczne się zmniejszą. Widziałam cię jako grono winne, wybrane przez Pana i rzucone w prasę cierpień. Dusza twoja, Ojcze, będzie napełniona wątpliwościami w pewnych momentach, co się tyczy tego dzieła i mnie. I widziałam jakoby ci się sam Bóg sprzeciwiał i zapytałam się Pana, czemu tak z nim postępuje... I powiedział mi Pan: «Tak postępuję z nim na świadectwo, że dzieło to moim jest. Powiedz mu, niech się nie lęka niczego, wzrok mój jest zwrócony dzień i noc na niego. Tyle koron będzie w koronie jego, ile dusz się zbawi przez dzieło to…»” (Dz. 90). Mistyczka wiele razy współczuła w cierpieniu swojemu spowiednikowi. Dziwiła się ogromowi doświadczeń, będących udziałem tegoż kapłana. Spytała Pana: „Dlaczego tak z nim postępujesz? W odpowiedzi usłyszała: «dla potrójnej korony, która mu jest przeznaczona: dziewictwa, kapłaństwa i męczeństwa»” (Dz. 596).
Dziękuję Bogu za spotkania z bł. ks. Michałem. Przechowuję je w pamięci jako skarb. Podjęta przez niego misja głoszenia miłosierdzia Bożego trwa, z owoców jego cierpień czerpiemy, są dla nas zbudowaniem i światłem podejmowania drogi dziecięctwa w szkole Jezusa Miłosiernego. Bł. Michał Sopoćko może być wzorem dla kapłanów. Cieszę się, że po jego beatyfikacji Ojciec Święty Benedykt XVI ogłosił Rok Kapłański.
Matka Józefa Misarko do zgromadzenia wstąpiła w sierpniu 1948 r. Wtedy spotkała się po raz pierwszy z ks. Michałem Sopoćko. Uczestniczyła w procesie beatyfikacyjnym na szczeblu diecezjalnym w roli pierwszego świadka. W latach 1982-95 pełniła funkcję matki generalnej Zgromadzenia Sióstr Jezusa Miłosiernego. Brała czynny udział w uroczystościach beatyfikacyjnych 28 września 2008 r. w Białymstoku
Pomóż w rozwoju naszego portalu