Dzierżoniów. Trzej ojcowie z różnym wykształceniem i stażem małżeńskim, z różnymi doświadczeniami.
Dziewięć razy „kocham”
- Miłość do dzieci nie polega na zgadzaniu się na wszystko, czego pragną - mówi Anatol Rudnicki, z wykształcenia teolog. - Pod pozorem okazywania w ten sposób uczuć lub z lęku przed nadmiernym narzucaniem własnej wizji życia, wielu rodziców zwalnia się z obowiązku pouczania i wyznaczania granic. Tymczasem wskazówki oraz normy zachowania powinny być dla dzieci źródłem życiowej mądrości.
- Oczywiście córka lub syn może tę naukę przyjąć lub odrzucić - dodaje. - Jednak ojcowski dar w postaci przekazywanych wartości jest dzieciom bardzo potrzebny, by miały punkt odniesienia, zdobywając samodzielność.
Pan Anatol, mąż pani Sabiny - nauczycielki, chętnie opowiada o swoim ojcostwie. Każde z dzieci, a wychowuje ich dziewięcioro (w wieku od 1, 5 roku do 18 lat), jest dla niego skarbem. - Bo wszystko, np. sukcesy zawodowe czy pieniądze przeminą, a dziecko jest wieczne - mówi.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Start w dorosłość
Reklama
- Niektórzy mi współczują tak licznej rodziny, inni podziwiają. Mimo że oboje z żoną jesteśmy po studiach, przy dwóch nauczycielskich pensjach (pan Anatol pracował kiedyś jako nauczyciel) zawsze ciężko było się utrzymać. Jednak doświadczyłem na sobie, że gdy Bóg daje dzieci, to także w stu procentach daje na dzieci - podkreśla.
Ojcostwo pan Anatol rozumie jako ważną misję do spełnienia. Tata to ten, który ma prowadzić do Boga, pomagać dzieciom w odkrywaniu ich talentów, uczyć kochać i wybierać. Ma kształtować je tak, by były gotowe do dorosłego życia. Samodzielnego i świadomego.
- Oczywiście, utrzymanie rodziny jest dla ojca sprawą honoru - wyjaśnia. - Pojawiają się obawy, czy wystarczy na podstawowe potrzeby, na wykształcenie (staramy się rozwijać w dzieciach ich talenty, np. trójka chodzi do szkoły muzycznej, jedno - do liceum plastycznego i na balet), a później mieszkania. Ale zajmuję się nie tylko stroną materialną. Dla mnie istotne jest, by przekazać dzieciom, że w życiu najważniejsza jest rodzina. Nauczyć szacunku do drugiego człowieka, wpoić wiarę i patriotyzm.
Uczymy się od dzieci
Reklama
- Jeśli dziecko wychowuje się w zdrowej rodzinie, w przyszłości, jako dorosły, będzie ubogacać społeczeństwo. Dlatego uczymy nasze pociechy odróżniać to, co jest ważne, wychować je w wartościach chrześcijańskich - wyjaśnia Roman Baczmański, mąż pani Marioli, lekarki, tato pięciorga dzieci w wieku od 10 do 20 lat. - Staramy się i przynosi to efekty, mimo że my mówimy jedno, a świat zupełnie co innego.
Pan Roman chciałby przekazać dzieciom to, czego sam uczy się od lat: że w radzeniu sobie z problemami bardzo pomaga zaufanie Bogu; ono daje poczucie bezpieczeństwa.
- Dbamy, byśmy wspólnie spędzali wolne chwile i wspólnie pracowali. Staramy się włączać dzieci w domowe obowiązki, choćby podlewanie kwiatów. Gdy córkom lub synom nie chce się z nich wywiązać, tłumaczymy, że żyjemy w rodzinie, dlatego musimy sobie pomagać, a nie robić tylko to, co dla nas jest w danej chwili wygodne.
Roman Baczmański podkreśla, że w rodzinie nie tylko dzieci się uczą.
- Wraz z żoną wiele czerpiemy od naszych córek i synów. Na przykład Jaś i Paweł wykształcili we mnie pokorę. Dawniej denerwowałem się, gdy moje tłumaczenia i prośby nie odnosiły u chłopców skutku. Bywało, że ledwo wyjaśniłem jednemu z nich, dlaczego nie należy tak się zachowywać, drugi robił to samo. Minęło trochę czasu, zanim zrozumiałem, że w ten sposób sprawdza moją reakcję.
Baczmański zauważa, że chociaż dla dzieci sprawy materialne są ważne, istotniejsze jest, by rodzice byli jak najczęściej z nimi w domu. Dlatego kiedyś zrezygnował z dodatkowej pracy.
Doświadczenie sprzed lat
- W pewnym momencie życia dowiedziałem się, że za dzieci trzeba się modlić - wspomina Kazimierz Szubart, ojciec dorosłych córki i syna, agent ubezpieczeniowy. - Początkowo rozbroiła mnie naiwność tego stwierdzenia. Dopiero później dotarło, że to postawa oczywista: tak jak dobrze jest rozmawiać z Bogiem o wszystkim, czym żyję, tak samo warto powierzać Mu to, co najważniejsze, czyli własne dzieci.
Podobnie dobrze, byśmy od najmłodszych lat klękali do modlitwy przy dziecku. Chociaż jeszcze niewiele rozumie, to już widzi do Kogo dorośli wznoszą oczy. To dobry początek, by wiara stała się dla dziecka czymś naturalnym.
- I kolejna sprawa, która dotarła do mnie wiele lat po ślubie: w wychowaniu niewątpliwie pomaga dar ojcostwa, który otrzymujemy podczas sakramentu małżeństwa - podkreśla pan Kazimierz. - To przecież jest zawarte w tej części przysięgi małżeńskiej, w której zobowiązujemy się po katolicku wychować potomstwo.
Wyzwanie
Anatol Rudnicki podkreśla, że nikt nie rodzi się ojcem doskonałym. By się nim stawać, trzeba długo nad sobą pracować. I nie ulegać współczesnym modom na niedojrzałość.
- Prawdziwy mężczyzna to ten, który jest panem samego siebie: opanowany, cierpliwy. Potrafi dostrzec i bronić słabszych, a także - wspierać inne rodziny.
Pan Anatol wzór ojcostwa zaczerpnął w dużej mierze od własnego taty: człowieka troskliwego, zapobiegliwego, ciężko pracującego, który dbał o dzieci i ich wykształcenie.
- Podpatruję też znajomych, przyjaciół, dużo czytam o miłości i wychowaniu, jeżdżę na rekolekcje oraz modlę się (szczególnie do św. Józefa, patrona mężczyzn) o bycie dobrym tatą.
Dużą rolę w kształtowaniu charakteru odgrywa samodyscyplina: pan Rudnicki stara się być sumienny np. w realizacji wyznaczonych sobie zadań.
- Oczywiście, dużej ilości obowiązków towarzyszy zmęczenie - mówi. - Jednak uśmiech lub miłe słowo dziecka sprawiają, że trud nie jest tak istotny.
Anna Lipińska, doradca rodzinny
Media często lansują model wychowywania dzieci przez samotne matki. Silne i przedsiębiorcze bohaterki pism dla pań twierdzą, że nie pragną ani nie potrzebują oparcia w mężczyźnie. Powszechnie mówi się także o kryzysie męskości i ojcostwa. A matka nigdy nie będzie w stanie ofiarować dziecku tego, co tata.
To ojciec daje poczucie bezpieczeństwa, ucząc równocześnie odwagi, wytrwałości i konsekwencji. Proponuje zajęcia wymagające wysiłku, które kształtują ducha i ciało. Obserwuje, jakie zdolności ma jego córka czy syn i pomaga im je rozwijać. To przede wszystkim dzięki tacie, gdy dzieci dorosną, nie będą bały się podejmować decyzji, ryzykować, brać odpowiedzialności za innych.
Ta rola wywołuje w wielu mężczyznach wątpliwość, czy podołają. Dlatego warto podkreślić, że dojrzałość mężczyzny nie polega na byciu doskonałym ani na wymaganiu tego od dzieci. Najważniejsze, by starał się być emocjonalnie blisko nich i umiał przyznawać się do błędów. By dawał im odczuć, że są dla niego ważne, wspierał i pomagał w budowaniu przyjaźni.