Przeciętni rodzice odczują niepokój, kiedy okaże się, że dziecko pije piwo w dyskotece lub pali na przerwie. O tym, jak szeroki jest rynek używek, zwyczajnie nie mają pojęcia. Podobnie nie wiedzą, jak łatwo uzyskać różne środki tzw. domowym sposobem. Tymczasem coraz młodsi ludzie podbierają babciom leki na astmę, piją litry napojów energetyzujących albo mieszają Plusssza z kawą. O tym, czy dany środek pobudzi, czy uspokoi, dowiadują się z Internetu. Tam również przeczytają, w jakich dawkach i z jaką częstotliwością go stosować. Patrole przed sklepem z dopalaczami też ich nie ruszają - zawsze mogą poprosić starszego kolegę o zakup, a w ostateczności skorzystać ze sprzedaży wysyłkowej. Rodzice często nawet nie zdają sobie sprawy, od czego uzależniają się ich dzieci, zdarza się, że sami im niektóre z tych środków kupują.
Moda i eksperymenty
Reklama
Dlaczego młodzież sięga po niebezpieczne używki? - Młodzi ludzie lubią eksperymentować, szukają jakiejś odskoczni od rzeczywistości. Tak powszechne sięganie po alkohol, papierosy, narkotyki czy dopalacze spowodowane jest po pierwsze panującą modą, a po drugie dostępnością - mówi Sylwia Gabrysiak, pedagog szkolny. - Do decyzji o spróbowaniu takich środków może również doprowadzić trudna sytuacja w rodzinie czy środowisku albo chęć zwiększenia swoich możliwości np. przed sprawdzianem czy egzaminem.
Jak mówi Renata Teodorczyk-Glinka, pełnomocnik prezydenta miasta ds. profilaktyki i rozwiązywania problemów alkoholowych w Zielonej Górze, młodzież sięga nie tylko po alkohol, tytoń czy narkotyki. - Dotychczasowe badania pokazują nam, w jakim stopniu młodzież na terenie Zielonej Góry korzysta również z innych środków dostępnych do tej pory w legalnym obrocie sklepowym, czyli np. leków psychostymulujących albo leków uspokajających. Sklepy z dopalaczami są u nas od niedawna, więc danych na ten temat jeszcze nie posiadamy.
O ile zażywanie narkotyków czy nadużywanie alkoholu w powszechnym rozumieniu nadal jest czymś złym, o tyle z dużo większą tolerancją podchodzi się do innych środków. - Reklamy pokazują leki uśmierzające ból albo dodające energii jako coś pozytywnego, potrzebnego. Młodzież od dawna korzysta z syropu Tussipect - wymienia pełnomocnik. - Nie mówi się już o tym, że nie tylko grozi to uzależnieniem, ale też np. wpływa na funkcjonowanie mózgu. W wypadku młodego człowieka, którego organizm, osobowość wciąż się rozwijają, jest to szczególnie niebezpieczne. Poza tym młodzież nie uczy się walczyć z problemami, tylko odsuwa je na jakiś czas od siebie. One jednak wrócą.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Bezpieczne dopalacze?
Ponieważ dopalacze (zwane też smart drugami czy tabletkami prywatkowymi) reklamowane są często jako naturalna alternatywa dla używek niebezpiecznych i pochodzących z niewiadomego źródła, wiele osób może nawet nie zdawać sobie sprawy z zagrożeń, jakie ze sobą niosą. Zwłaszcza, że spora część społeczeństwa dowiedziała się o istnieniu tych używek dopiero po otwarciu sieci sklepów handlujących nimi. Mimo zapewnień producentów, że dopalacze to środki bezpieczne, eksperci alarmują, że np. stosowanie ich przy jednoczesnym spożywaniu alkoholu może zabić. Ale nawet używane „zgodnie z instrukcją” środki zawierające benzylopiperazynę (BZP) mogą powodować wzrost temperatury ciała, drgawki, mdłości, wymioty, bóle głowy, a także uczucie zagubienia, psychozy i bezsenność, w niektórych przypadkach trwającą nawet trzy doby od przyjęcia dawki. Znajdujące się obecnie na rynku dopalacze w ogromnej części zawierają właśnie BZP lub jej pochodne. Dla porównania - część tego typu używek wywołuje reakcje podobne do występujących po zażyciu amfetaminy.
- Badania przeprowadzone w Niemczech wykazały, że jeden z tych środków ma czterokrotnie silniejsze działanie od haszyszu - mówi Renata Teodorczyk-Glinka. - Cynizm producentów polega na zamieszczaniu przy tych produktach informacji, że są to środki nienadające się do spożycia przez ludzi i rozprowadzane wyłącznie w celach kolekcjonerskich - dodaje.
Jak walczyć?
Wśród używek dopalacze są problemem szczególnym, gdyż właściwie nie wiadomo za bardzo, jak z nimi walczyć. W województwie lubuskim funkcjonuje już kilka funshopów - sklepów oferujących dopalacze. Lubuskie władze próbują utrudnić handel nimi, ale luka w polskim ustawodawstwie sprawia, że są bezsilne. - Nie ma de facto nawet ustawy, która ograniczałaby sprzedaż tych środków osobom niepełnoletnim - wyjaśnia Renata Teodorczyk-Glinka. Co prawda właściciele funshopów zapewniają, że sprzedają towar tylko dorosłym - od czego jednak sprzedaż internetowa?
Pozostaje profilaktyka. - Już samo nagłośnienie problemu bardzo pomaga. Tak wynika z naszych doświadczeń w walce np. z alkoholem wśród młodzieży. Takie akcje sprawiają, że nie dyskutują o tym tylko specjaliści, one prowokują rodziców do rozmowy z dziećmi - mówi pełnomocnik. - Potrzebne są jednak większa współpraca i zaangażowanie. W grudniu wysłaliśmy do dyrektorów zielonogórskich szkół pismo informujące o dopalaczach i zaproponowaliśmy pomoc w zorganizowaniu spotkań czy szkoleń. Do tej pory nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi.
Potrzebę walki z dopalaczami dostrzega również ks. Henryk Grządko ze Stowarzyszenia Pomocy Bliźniemu im. Brata Krystyna i jednocześnie diecezjalny duszpasterz trzeźwości. - Opracowujemy w Gorzowie strategię walki z tymi środkami, bo tu potrzebne jest działanie metodyczne - mówi. - Ten problem jest zbyt poważny, dotyka młodych ludzi, 30-latków i młodszych. Społeczeństwo nie może milczeć, musi zabrać głos w tej sprawie.