Wybuch stanu wojennego zastał ks. Blachnickiego na emigracji. Kapłan wiedział, że przyjazd do ojczyzny skończy się internowaniem, dlatego szukał miejsca, gdzie mógłby prowadzić działalność ewangelizacyjną. Marzył o miejscu niedaleko Rzymu, ale kiedy pojawiła się propozycja „Marianum” w Carlsbergu w zachodnich Niemczech, nie wahał się ani chwili. Kiedy przyjechał na miejsce, był 25 marca 1982 r., uroczystość Zwiastowania Pańskiego. Tego samego dnia rano spotkał się z Janem Pawłem II, który pobłogosławił go na nowe dzieło. W Carlsbergu zastał baraki służące kiedyś jako Dom Polski dla młodzieży, a później Dom Dziecka.
Jak w Polsce
Reklama
Obecnie gospodarzami miejsca są moderator centrum ks. Jacek Herma oraz panie z Instytutu Niepokalanej Matki Kościoła, którzy na co dzień stanowią diakonię „Marianum”. Z zewnątrz nic szczególnego; kilka budynków, które lata świetności mają już za sobą. Jednak tym, co stanowi istotę, są ludzie, ich bogactwo duchowe i zaufanie Bogu. Jest ich wielu, zwłaszcza Polaków, którzy uczestniczą w typowo polskim duszpasterstwie. Rytm dnia w centrum wyznacza modlitwa: od porannej Jutrzni, przez Mszę św., wieczorne Nieszpory, indywidualną adorację i Różaniec. Delegacja z Lublina uczestniczyła w niedzielnej Mszy św. z miejscową Polonią. Niektórzy wierni przejechali ponad 50 km, aby być na Eucharystii. Polacy dobrze znają to miejsce; tu odbywają się rekolekcje oazowe i różne spotkania z piknikiem rodzinnym oraz wielkim zlotem wspólnot AA. „Marianum” to także miejsce, gdzie Polacy, którzy pogubili się na emigracji, mogą stanąć na nogi. Otrzymują tu schronienie i potrzebną pomoc, ale przede wszystkim odzyskują godność i wracają do Boga.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Z wizytą w Kannan
Ewangelicka wspólnota Maryi w Darmstadt modli się o pokój na świecie, drugą intencją jest zadośćuczynienie za krzywdy, które naród niemiecki wyrządził w czasie II wojny światowej. Podczas wizyty gości z Lublina siostry podkreślały, że wiele mówi się o holokauście, a jednocześnie zapomina o krzywdzie wyrządzonej Polakom. Siostra Letycja, z pochodzenia Norweżka, na przełomie lat 70. i 80. XX wieku spotkała ks. Franciszka Blachnickiego. Organizowała pomoc na oazy wakacyjne, a nawet osobiście przyjechała na Podhale z darami. Siostra Dawida, z pochodzenia Żydówka, która straciła bliskich w obozach koncentracyjnych, mówiła, że od dziecka była uczona, iż Polacy są źli. Dopiero we wspólnocie odkryła, że nie jest to prawda. Spotkanie z siostrami pokazało wielką otwartość ks. Blachnickiego, który potrafił nawiązywać kontakty i jednał sobie przyjaciół spośród innych konfesji chrześcijańskich.
Ślady ks. Blachnickiego
W „Marianum” pozostał niemal niezmieniony pokój założyciela Ruchu Światło-Życie. Jeszcze będąc w Polsce ks. Blachnicki żartował, że ma swoje M3: pokój w Krościenku, w Lublinie i w Krakowie, choć w żadnym z nich nie mieszkał zbyt często. Wciąż uderza prostota tego niewielkiego pomieszczenia: łóżko na którym zmarł, biurko z krzesłem, szafa i regał na książki oraz fotel. To wszystko, dlatego w testamencie mógł napisać, że nic nie posiada poza darami duchowymi, które chce przekazać. Rzeczywiście, Carlsberg jest miejscem, które stara się realizować jeden z największych darów życia ks. Blachnickiego: wizję żywego Kościoła.
Za wierną realizację tej idei ks. Franciszek Blachnicki został otruty i zmarł 27 lutego 1987 r. Początkowo jego doczesne szczątki spoczęły na miejscowym cmentarzu, a w 2000 r. zostały przewiezione do Polski.