Reklama

Nauka

Poznaniak odkrywcą Brazylii

Niedziela Ogólnopolska 24/2014, str. 44-45

[ TEMATY ]

historia

nauka

Brazylia

Aleksandra Korbolewska / Telewizja WTK

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Okres wielkich odkryć geograficznych kojarzy nam się z żeglarzami z takich krajów, jak Hiszpania, Portugalia, Anglia czy Francja, ale na pewno nie z Polski. Jednak w 1500 r. na ziemi brazylijskiej stanął po raz pierwszy tajemniczy odkrywca urodzony w Polsce.

Niestrudzony badacz poloników Joachim Lelewel odszukał w portugalskich archiwach informacje o tym tajemniczym żeglarzu, który okazał się Żydem urodzonym w Poznaniu prawdopodobnie w 1450 r. (wg Lelewela 1440 r., a inne źródła podają 1444 r.). Człowiek ów posiadał zadziwiającą Portugalczyków wiedzę nie tylko żeglarską, a jego zasługi dla tego kraju były tak wielkie, że ówczesny król Portugalii chwalił się nim w liście do papieża Aleksandra VI.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Urodzony w Polsce

Trudno stwierdzić dokładnie, kiedy urodził się Gaspar da Gama i jak się wówczas nazywał. Sam jednak twierdził, że jego rodzice byli poddanymi króla polskiego i mieszkali w mieście zwanym Posna (obecnie Poznań). Podstawowym źródłem wiedzy o nim samym i o okolicznościach jego spotkania z Portugalczykami w Indiach jest relacja Álvaro Velho, jednego z uczestników wyprawy, która 8 lipca 1497 r. pod dowództwem Vasco da Gamy wyruszyła w celu odkrycia drogi morskiej do Indii. Relację Álvaro uporządkował, doskonale poinformowany o pierwszej podróży Vasco da Gamy, Damião de Goes, kierownik archiwum portugalskiego w XVI wieku, który wcześniej był dyplomatą m.in. wysłanym do Polski. W jego przekazie czytamy, że „...torturowany wyznał on, że jest Żydem z Królestwa Polskiego, z miasta Poznania, stolicy Wielkopolski i siedziby biskupa, znacznego i silnie obwarowanego miasta”. Gaspar opuścił Polskę w wieku ok. 10 lat i razem z rodziną udał się do Wenecji. Tam musieli przebywać przez jakiś czas, ponieważ Gaspar dobrze posługiwał się weneckim dialektem języka włoskiego. Stamtąd udali się do Jerozolimy, a następnie do Aleksandrii. Rodzina Gaspara musiała być zamożna, bo w tamtych czasach niewielu było stać na takie podróżowanie i na tak gruntowne wykształcenie syna. Nauczył się wielu języków, czytania i rysowania map, żeglarstwa (w tym rozpoznawania z przelotu ptaków, gdzie może być ląd) i oczywiście kupiectwa.

Reklama

Życie w Indiach

Do Indii trafił prawdopodobnie w celach handlowych już jako bardzo doświadczony w podróżach młody kupiec. Tam pojął za żonę Żydówkę, która miała „odgrywać w życiu gminy żydowskiej w Koczinie dużą rolę”. W Indiach zajmował się kupiectwem i handlował kamieniami szlachetnymi. Zdobył rozległą wiedzę o tym kraju, jego ludności i miejscowych zwyczajach. Służył Yusufowi Adilowi Shahowi, władcy Goi i sułtanowi księstwa (sułtanatu) Bijapur. W administracji Shaha Gaspar zajmował stanowisko shahbandara – osoby odpowiedzialnej za rokowania z obcymi kupcami oraz zarządzającej cłami. Prawdopodobnie był bardzo zamożny i posiadał nawet własne statki. W maju 1498 r., kiedy Portugalczycy na czele z Vasco da Gamą przypłynęli do Indii, miał już dziewiętnastoletniego syna i oprócz włoskiego znał jeszcze hebrajski, arabski, chaldejski i kilka języków Indii. Później poznał jeszcze hiszpański i portugalski.

Spotkanie z Vasco da Gamą

W lipcu 1497 r. Vasco da Gama wziął dwie karaki o nazwach „São Gabriel” i „São Rafael”, karawelę „Bérrio”, statek transportowy „São Miguel” oraz 170 ludzi, by odnaleźć morską drogę do Indii. W grudniu flota wpłynęła na wody, na których nigdy nie było Europejczyków. Minęła Afrykę i w maju 1498 r. dotarła do zachodnich Indii. Znaleźli to, co chcieli, ale po nieudanych negocjacjach z miejscowymi musieli wracać, bo zagrażała im silna flota arabska. Nie sprzyjały im też warunki pogodowe i musieli płynąć wzdłuż brzegu na północ. Kiedy po miesiącu od opuszczenia Kalikatu portugalskie statki zakotwiczyły przy wyspie Angediva (ok. 20 mil od Goi), załoga mogła dokonać niezbędnych remontów. Wówczas na statku Vasco da Gamy zjawił się pewien tajemniczy człowiek, lat ok. czterdziestu, może pięćdziesięciu, z białą brodą, ubrany w lniane szaty, na głowie miał piękny turban, u pasa zaś krótki miecz. Pozdrowił Portugalczyków, prosząc po włosku o pozwolenie wejścia na pokład. Przedstawił się jako wysłannik władcy Goi, który chętnie przyjąłby gości z dalekiej Europy. Podejrzewając podstęp, Vasco da Gama kazał wziąć go na tortury, aby wyznał, kim jest naprawdę i w jakim celu przybył. Wtedy nieznajomy zeznał, że na informacje od niego czeka czterdzieści okrętów, których zadaniem jest zaatakowanie portugalskiej floty. On natomiast był wysłany na rekonesans. Wtedy również wyznał, że jego rodzice byli poddanymi króla polskiego. Portugalczycy mieli go zabić, ale gdy spojrzeli na mapy i przeanalizowali drogę, jaką ów człowiek musiał przebyć tu z Poznania, uznali, że jego wiedza może im się przydać. Vasco da Gama szybko zorientował się, że przybysz na dodatek znakomicie zna Indie, tutejszą mowę, zwyczaje i okoliczne wody. Postanowił więc skorzystać z jego usług i zaproponował mu przejście na służbę Portugalii. Postawił jednak warunek – musi się ochrzcić i przyjąć wiarę chrześcijańską. Nieznajomy przyjął ten warunek i już w drodze powrotnej, znając okoliczne wody, wyprowadził błądzących Portugalczyków na właściwy kurs. W Lizbonie nieznajomy został ochrzczony jako Gaspar, bo przypominał Portugalczykom dostojnego Mędrca ze Wschodu – Kacpra. Ojcem chrzestnym Gaspara został sam Vasco da Gama, który również dał mu swoje nazwisko. Przedstawił go również królowi Manuelowi I Szczęśliwemu jako wybawcę całej wyprawy i człowieka o ogromnej wiedzy. Gaspar został dworzaninem króla, uzyskując tytuł „kawalera mojego domu”, dzięki czemu miał nieograniczony dostęp do portugalskich bibliotek i archiwów, z czego skrzętnie skorzystał. Może nawet zdobył tam wiedzę o nieznanych współczesnym lądach z ksiąg fenickich? Od tego dnia Gaspar da Gama stał się uczestnikiem rejsów na portugalskich statkach, głównie do Indii, pełniąc na miejscu funkcję tłumacza i pośrednika handlowego.

Reklama

Odkrycie Brazylii

Pedro Álvarez Cabral był kolejnym wielkim portugalskim żeglarzem w okresie wielkich odkryć geograficznych. Kiedyś, podczas opływania Afryki, potężny sztorm zapędził jego okręty aż do brzegów Brazylii. Wiadomo już wówczas było, że układ prądów morskich na Oceanie Atlantyckim jest taki, że aby dopłynąć do Przylądka Dobrej Nadziei, należało popłynąć na zachód. Na jednym z okrętów Cabrala nawigatorem był Gaspar da Gama. Ponoć to on, uciekając przed rozszalałym żywiołem, poradził Cabralowi obranie kursu jeszcze dalej na zachód. Było to bardzo ryzykowne, ale istnieją uzasadnione domniemania, że Gaspar mógł już wcześniej wiedzieć o istnieniu Nowego Lądu i celowo skierować flotę wystarczająco daleko na zachód. Istnieje też możliwość, że po prostu skorzystał on z umiejętności obserwacji ptasich lotów, które dały mu pewność, że tam będzie jakiś ląd. Gaspar i Nicolau Coelho byli pierwszymi osobami, które postawiły stopę na Nowym Lądzie. Ostatecznie wyprawa Cabrala po wylądowaniu w Brazylii dotarła do Indii we wrześniu 1500 r., zakładając na brzegach tego kraju pierwsze europejskie faktorie. Sam zaś Gaspar da Gama stał się doradcą dwu portugalskich wicekrólów Indii – Francisca Almeidy i Alfonsa d’Albuquerque. W drodze powrotnej spotkał Amerigo Vespucciego, któremu doradzał w kwestii jego przyszłych podróży.

Spotkanie syna

W latach 1502-03 Gaspar ponownie odbył podróż do Indii z Vasco da Gamą. Podczas pobytu w Indiach doprowadził do nawiązania przez władcę Koczinu stosunków handlowych z Portugalią i otwarcia kolejnych portugalskich faktorii na Półwyspie Indyjskim. W Koczinie znalazł też w 1505 r. swojego syna, którego przekonał do przyjęcia chrztu (dostał on imię Baltazar – jak trzeci z Mędrców). Następnie przygotowywał Baltazara do objęcia funkcji tłumacza w lokalnej faktorii. Ślad o Gasparze da Gamie w kronikach portugalskich urywa się w 1510 r. – brał on wówczas udział w oblężeniu Kalikatu, gdzie podobno miał stracić życie. Inna wersja za miejsce śmierci Gaspara podaje Lizbonę, do której podobno wrócił, ponieważ jakoby ożenił się tam z Portugalką z wyższych sfer i miał z nią syna (może Melchiora?). Są też hipotezy, że nie wrócił już do Portugalii i zmarł ok. 1520 r. w wieku blisko 80 lat. Nie wiadomo, jaka jest prawda, ale nie ulega wątpliwości, że potomek poznańskich Żydów wyświadczył Portugalczykom nieocenione usługi nawigacyjne, geograficzne i administracyjne. Z jego informacji o Indiach oraz opowieści o własnych podróżach w służbie portugalskiej korzystali geografowie i kartografowie europejscy w XVI wieku.

PS: Serdecznie dziękuję panu Remigiuszowi Kozińskiemu, dyrektorowi programowemu telewizji WTK, za umożliwienie wykorzystania mapki do mojego tekstu.

2014-06-10 14:43

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Nowy kierunek studiów na Uniwersytecie

[ TEMATY ]

nauka

Wrocław

pl.wikipedia.org

W październiku Uniwersytet Wrocławski otworzy kierunek, który może przyczynić się do rewolucji w polskim systemie rehabilitacyjnym. O tym, dlaczego zmiany są potrzebne i jaką rolę w ich wprowadzeniu pełnić będą specjaliści ds. zarządzania rehabilitacją, rozmawiamy z dr Aliną Czapigą, prodziekanem ds. dydaktycznych i socjalnych Wydziału Nauk Historycznych i Pedagogicznych.

: „Wdrożenie nowego modelu kształcenia specjalistów ds. zarządzania rehabilitacją jako element systemu kompleksowej rehabilitacji w Polsce” – co kryje się pod tą nazwą?

Dr Alina Czapika - To projekt dydaktyczny, którym kieruję z ramienia Uniwersytetu Wrocławskiego, współfinansowany ze środków Unii Europejskiej, w ramach Działania 4.3 Programu Operacyjnego Wiedza Edukacja Rozwój. W jego ramach będziemy kształcić na studiach podyplomowych specjalistów ds. zarządzania rehabilitacją.

Projekt realizujemy wspólnie z Gdańskim Uniwersytetem Medycznym, Uniwersytetem Warszawskim i Uniwersytetem Medycznym w Lublinie. Naszymi partnerami społecznymi są PFRON, ZUS oraz DGUV – Deutsche Gesetzliche Unfallversicherung e.V. – niemiecka organizacja centralna ds. ubezpieczeń. Współpracujemy również z przedstawicielami organizacji pozarządowych i pracodawcami. Razem przygotowaliśmy model kształcenia.

Inspiracją do realizacji projektu była potrzeba zapewnienia dostępu do kompleksowej rehabilitacji, dającej szansę na powrót do aktywności społecznej i zawodowej osobom, które w wyniku różnych zdarzeń losowych stały się niepełnosprawne lub u których nastąpiło pogorszenie stanu zdrowia, uniemożliwiające – trwale lub okresowo – aktywność zawodową i społeczną.

Kluczową rolę w procesie aktywizacji odgrywa specjalista, który zarządza procesem rehabilitacji – organizuje go, angażując do współpracy wielu ekspertów. W Polsce bardzo potrzebne są studia przygotowujące do pełnienia tej roli. Dotychczas nie powstał taki zawód czy specjalizacja, dlatego opracowaliśmy cały związany z tym model kształcenia.

Pomimo znacznego wzrostu wydatków publicznych na aktywizację zawodową osób z niepełnosprawnością w Polsce, większość tych osób pozostaje poza rynkiem pracy. Według Narodowego Spisu Powszechnego z 2011 roku liczba osób z niepełnosprawnością ogółem wynosiła blisko 4,7 mln. Około 3,1 mln osób posiadało prawne potwierdzenie niepełnosprawności. To mniej więcej 12 proc. ludności kraju. Według danych z Badania Aktywności Ekonomicznej Ludności za II kwartał 2017 roku około 70 proc. z 1 705 tys. osób niepełnosprawnych w wieku produkcyjnym było biernych zawodowo. Tylko 27 proc. pracowało. Pozostałe ponad 2 proc. posiadało status osób bezrobotnych.

Nasze studia wpisują się w zmieniający się naszym kraju system rehabilitacyjny. Obserwuję odchodzenie od systemu azylowego, działającego na zasadzie: „Zaopiekujemy się pacjentem/klientem, bo potrzebuje pomocy, ale zrobimy to z dala od środowiska”. Odchodzimy od systemu azylowego w stronę systemu środowiskowego, włączającego. Nie chcemy izolować, tylko aktywizować.

Tak to chyba powinno funkcjonować.

- Oczywiście, że tak. Polska nie jest krajem, który nie zajmuje się osobami z niepełnosprawnością, ale system wymaga zmiany. Moim zdaniem wracamy do koncepcji kompleksowej rehabilitacji, którą w Polsce zapoczątkował prof. Wiktor Dega. Czy pan wie, że pierwsza na świecie Katedra Medycyny Rehabilitacyjnej powstała na Akademii Medycznej w Poznaniu? A program kompleksowej rehabilitacji WHO uznała za modelowy?

Wyzwanie podjął PFRON, który realizuje duży program związany właśnie z kompleksową rehabilitacją. Do nas należeć będzie kształcenie kadr. W ramach projektu kraj podzielono na cztery makroregiony. Uniwersytet Wrocławski obejmie swoim zasięgiem województwa: lubuskie, dolnośląskie, opolskie i śląskie; w tych regionach będziemy szukać kandydatów. Studia podyplomowe będą bezpłatne dla osób, które pomyślnie przejdą proces rekrutacji. Bardzo zależy nam na utrzymaniu poziomu, dlatego intensywnie pracowaliśmy nad koncepcją kształcenia. Prace merytoryczne zostały poprzedzone badaniami, które umożliwiły diagnozę sytuacji osób z niepełnosprawnością w Polsce oraz analizę obowiązujących rozwiązań w zakresie rehabilitacji i aktywizacji. Model kształcenia był konsultowany z partnerami ze środowiska społeczno-gospodarczego. Bez ich pomocy i opinii wdrożenie planowanych rozwiązań byłoby niemożliwe, a my chcemy, aby specjalista ds. zarządzania rehabilitacją funkcjonował w polskiej rzeczywistości.

Dziś mogę już powiedzieć, że model kształcenia jest gotowy. Przystępujemy do kolejnych etapów procedury uniwersyteckiej, po zakończeniu której – najprawdopodobniej w czerwcu – rozpocznie się kilkuetapowa rekrutacja.

Możemy zdradzić, jak będzie ona wyglądała?

- Dysponujemy tylko dwoma semestrami, dlatego musimy wybrać osoby, które mają już pewne doświadczenia zawodowe i będą u nas poszerzać swoje kompetencje. O rekrutacji za chwilę powiem więcej, ale zacznijmy od najważniejszej sprawy, czyli od wyjaśnienia, kim ma być specjalista ds. zarządzania rehabilitacją. Bo przecież można by powiedzieć: „Zaraz, jak to? W dwa semestry wykształcimy kogoś, kto będzie nadzorował pracę lekarzy, psychologów, terapeutów, rehabilitantów – to się nie uda!”. Nie! Nasz specjalista nie ma zarządzać zespołem – on ma zarządzać procesem rehabilitacyjnym konkretnego pacjenta, czyli ma pozyskać do współpracy zespół specjalistów.

Specjalista ds. zarządzania rehabilitacją nie jest lekarzem, ani pośrednikiem pracy, ale zarządza ukierunkowanym na aktywizację procesem rehabilitacji. Najpierw musi rozpoznać potrzeby pacjenta/klienta, opracować plan rehabilitacji, powołać i zorganizować zespół. A potem zrobić wszystko, by osiągnąć wcześniej założony cel. Nie może na przykład zapomnieć o tym, jak z niepełnosprawnością danej osoby radzi sobie jej rodzina, bo trudno będzie zaktywizować, przekwalifikować pacjenta, jeśli będzie miał szereg problemów rodzinnych wynikających z niepełnosprawności. Nasz „menedżer” musi radzić sobie z kontaktem, komunikacją, ale także z problemami i z konfliktami. Musi potrafić negocjować, dążyć do kooperacji. Nie może powiedzieć: „Trudno, tu nic nie da się już zrobić”. Specjalista ds. zarządzania rehabilitacją ma być łącznikiem pomiędzy wszystkimi osobami zaangażowanymi w proces rehabilitacji. Organizuje współpracę między pacjentem a pracodawcą, instytucjami społecznymi i państwowymi, lekarzami, ośrodkami rehabilitacyjnymi i szeroko rozumianym otoczeniem społecznym, w tym z rodziną.

Program naszych studiów jest bardzo obszerny, ale także spójny. Oczywiście, zanim wybrano nas do udziału w projekcie, musieliśmy udowodnić, że dysponujemy odpowiednią kadrą, infrastrukturą, że mamy zarys koncepcji kształcenia. Ważna rolę w pozyskaniu projektu odegrał prof. dr hab. Ryszard Cach, prorektor ds. nauczania, oraz mgr Emilia Wilanowska, kierownik Biura Projektów Zagranicznych. Gdybyśmy nie skorzystali z tej możliwości – przy naszym, uniwersyteckim i wydziałowym, potencjale – byłoby to dużą stratą.

Jak będzie wyglądała realizacja projektu pod kątem struktury?

- Projekt jest uniwersytecki. Będzie realizowany na Wydziale Nauk Historycznych i Pedagogicznych. Wezmą w nim udział psychologowie – przede wszystkim specjaliści z zakresu psychologii klinicznej, organizacji i zarządzania, bo tacy są potrzebni. Ale są jeszcze inne moduły. Potrzebni będą prawnicy, eksperci polityki społecznej, socjologowie. Jest moduł zarządzania procesem rehabilitacji, moduł medyczny, moduł rehabilitacji zawodowej i społecznej. Właśnie zwróciłam się do dziekanów WPAE oraz WNS z prośbą o pozyskanie pracowników do prowadzenia części zajęć na studiach podyplomowych.

Już poszukuję specjalistów na zajęcia wykładowe i warsztatowe. Niektórzy się do nas zgłaszają, dopytują o szczegóły. Są chętni na studia i do prowadzenia zajęć. Na dwóch ogólnopolskich seminariach w Warszawie, na których prezentowaliśmy studia partnerowi z Niemiec – ale przede wszystkim pracodawcom, którzy mogą wysyłać do nas pracowników lub zatrudniać naszych absolwentów – otrzymaliśmy dużo pytań, sugestii i propozycji współpracy.

Niemcy, na których doświadczeniach opieracie się, tworząc nowy kierunek, mają ściśle określoną specjalizację.

- Korzystamy z doświadczeń niemieckich, ale także z polskiej szkoły medycyny rehabilitacyjnej prof. Degi. Niemcy szkolą ekspertów zajmujących się osobami po wypadkach, które po leczeniu, rehabilitacji i czasem po przekwalifikowaniu zawodowym wracają do wcześniej wykonywanej pracy lub znajdują inną, są aktywni zawodowo. Czyli: aktywizacja i czasem przekwalifikowanie. My chcemy poszerzyć ofertę. Nasz specjalista ds. zarządzania rehabilitacją będzie mógł zająć się także osobami, które są niepełnosprawne ruchowo, mają ograniczenia sensoryczne, niepełnosprawności intelektualnie, chorują psychicznie.

Doprecyzujmy. Wykształcony przez Was specjalista będzie od razu przygotowany do kompleksowego działania na wszystkich przestrzeniach czy będzie zdobywał doświadczenie w obrębie konkretnych specjalizacji?

- Na studiach omówimy zadania kompleksowej rehabilitacji we wskazanych rodzajach niepełnosprawności. Pamiętajmy, że rozmawiamy o projekcie, który w Polsce dopiero rusza. W przyszłości prawdopodobnie zostaną wprowadzone certyfikaty. Stanie się tak jednak dopiero wtedy, gdy specjalista ds. zarządzania rehabilitacją zostanie wpisany na listę zawodów.

W przyszłości bardzo bym chciała – wspomniałam już o tym władzom rektorskim – utworzyć studia magisterskie z tego zakresu. Cztery semestry kształcenia pozwoliłoby na poszerzenie tematyki i pogłębienie rozwoju kompetencji osobistych. Perspektywy są tak duże, jak nasze zaangażowanie w projekt. Udzielił mi się entuzjazm i model pracy moich ekspertek z Instytutu Psychologii. Pierwsza z nich to dr Magdalena Ślazyk-Sobol, specjalizująca się w psychologii zarządzania. Jest konsultantem HR, trenerem; prowadzi zajęcia z zakresu psychologii pracy i organizacji, zajmuje się coachingiem w organizacji, outplacementem, diagnozą kompetencji zawodowych, „train the trainers”; prowadzi warsztaty rozwijające kompetencje interpersonalne i zarządcze. Druga osoba, o której myślę, to mgr Anna Cieślik, trener biznesu. Zajmuje się wspieraniem ludzi w rozwoju osobistym i zawodowym. Specjalizuje się w zakresie doskonalenia umiejętności liderskich, motywowania, zarządzania emocjami oraz rozwijaniem kompetencji komunikacyjnych.

Jesteśmy na początku drogi, to prawda. Ale to jest projekt wdrożeniowy. To nie tak, że wyobrażam sobie, że utworzymy studia podyplomowe, bo wydaje mi się, że są potrzebne…

…i zobaczymy, co będzie dalej? - My wiemy, że ten kierunek jest pożądany. Nie opieramy się na własnych odczuciach. Przeprowadzamy badania potrzeb. Żeby wiedzieć, jak osoby z niepełnosprawnością wyobrażają sobie funkcję specjalisty ds. zarządzania rehabilitacją, robimy badania – zakrojone na szeroką skalę, oparte na reprezentatywnej grupie – w czterech województwach makroregionu. Biorą w nich udział osoby, które przeszły proces rehabilitacji i są już aktywne zawodowo. Pytamy je o to, czego doświadczyli, czego brakowało im w procesie reaktywizacji, i na tym opieramy model kształcenia. O oczekiwaniach wobec menedżerów rozmawialiśmy też z lekarzami i rehabilitantami.

Wróćmy do rekrutacji. Jak dokładnie będzie wyglądała?

- Będzie trzyetapowa. Pierwszy etap to złożenie dokumentów: dyplomu ukończenia studiów pierwszego lub drugiego stopnia, CV, listu motywacyjnego, portfolio zawierającego certyfikaty itp. Etap drugi będzie testem kompetencji, z pytaniami zamkniętymi i otwartymi, z tzw. case’ami, które trzeba będzie skomentować, zinterpretować. Etap trzeci to już rozmowa, która pozwoli ocenić predyspozycje indywidualne i szeroko pojęte kompetencje społeczno-zawodowe kandydatów. Przyjmiemy 25 osób z najwyższą punktacją, może o kilka więcej. Studia rozpoczną się 1 października.

W październiku 2019 roku ruszy druga edycja, która także będzie bezpłatna dla słuchaczy. Model kształcenia będzie poddany ewaluacji, czyli kolejna edycja studiów będzie już „po doświadczeniach” W ciągu dwóch lat w każdym z czterech ośrodków akademickich zostanie wykształconych po 50 osób. W całej Polsce będzie zatem 200 specjalistów ds. zarządzania rehabilitacją.

Jak wyobraża Pani sobie idealnego kandydata?

- Chciałabym, żeby na nasze studia aplikowały osoby z dyplomem studiów pierwszego lub drugiego stopnia z obszaru nauk humanistycznych, społecznych, medycznych. To mogą być rehabilitanci, fizjoterapeuci, lekarze rehabilitacji, psycholodzy, pedagodzy społeczni, terapeuci; również osoby, które mają może inne wykształcenie, ale dysponują wiedzą i doświadczeniem, bo na przykład prowadzą ośrodki rehabilitacyjne albo ośrodki zajmujące się osobami z niepełnosprawnościami. My rozwiniemy ich kompetencje, ukierunkujemy je. Ale żeby osiągnąć dobry efekt, musimy mieć osoby gotowe do współpracy.

Jak będzie wyglądać przyszłość zawodowa Waszych absolwentów?

- To trudne pytanie, bo jesteśmy na początku drogi. Mam nadzieję, że po zmianie systemu rehabilitacji w naszym kraju i odpowiednich uregulowaniach formalno-prawnych, będą oni zatrudniani w PFRON-ie, ZUS-ie, KRUS-ie. Właściwym miejscem mogą być ośrodki rehabilitacyjne, sanatoria oraz Powiatowe Centra Pomocy Rodzinie. Ale specjaliści będą również mogli prowadzić własną działalność gospodarczą, zajmować się procesem rehabilitacji konkretnych osób. Niewykluczone, że zatrudnienie znajdą w firmach, korporacjach, których pracownik uległ wypadkowi.

Wszystko to brzmi niezwykle imponująco.

- Bo nad modelem kształcenia pracował zespół psychologów, lekarzy rehabilitacji medycznej, prawników, pracodawców…

Z niecierpliwością czekamy na efekty tej pracy. I trzymamy kciuki.

CZYTAJ DALEJ

Jasna Góra: 5. Ogólnopolska Pielgrzymka Kobiet

2024-05-19 18:32

[ TEMATY ]

Jasna Góra

kobieta

Jasna Góra/Facebook

Do kształtowania chrześcijańskiego feminizmu w świecie - „by swoją kobiecą inność, wyjątkowość podkreślać i nią żyć” zachęcał na Jasnej Górze uczestniczki 5. Ogólnopolskiej Pielgrzymki Kobiet bp Artur Ważny z Sosnowca. Spotkanie odbyło się w uroczystość Zesłania Ducha Świętego i było czasem uczenia się ufności Bogu. Przebiegało pod hasłem: „Pójdę ufna za Tobą” a jedną z „bohaterek” spotkania była św. s. Faustyna Kowalska, którą przybliżyła s. Gaudia Skass ze Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia.

Mszy św. w kaplicy Matki Bożej przewodniczył bp Artur Ważny, sosnowiecki biskup diecezjalny. W homilii zachęcał do przyjaźni z Duchem Świętym, by tak jak w życiu Maryi, stawał się On reżyserem i naszego życia, tym, który chce nas prowadzić, pokazać pomysł Boga na nasze życie. A jedną z wielu Jego ról jest odszukiwanie i odnajdowanie nas dla Boga, co szczególnie ukazuje Jezus w przypowieściach o odnalezionym synu marnotrawnym, odnalezionej owcy i odnalezionej drachmie. Bp Ważny przypomniał, że w kobiecie, która szukała i odnalazła zgubioną drachmę, Ojcowie Kościoła widzieli właśnie Ducha Świętego.

CZYTAJ DALEJ

Działacze Opozycji Antykomunistycznej i Osoby Represjonowane pielgrzymowali do Rokitna

2024-05-20 11:38

[ TEMATY ]

opozycja antykomunistyczna

osoby represjonowane

pielgrzymka do Rokitna

Marek Budniak

W pielgrzymce do Rokitna wzięło udział ok. 200 osób z naszego województwa

W pielgrzymce do Rokitna wzięło udział ok. 200 osób z naszego województwa

Działacze opozycji antykomunistycznej i osoby represjonowane z przyczyn politycznych województwa lubuskiego 19 maja odbyli swoją III Pielgrzymkę do Sanktuarium Matki Bożej Cierpliwie Słuchającej w Rokitnie.

Pierwszym punktem programu był wykład prof. dr. hab. Jana Żaryna na temat „Potrzeby dumy narodowej z naszej historii, kultury i wiary, które współtworzyły nasze ponadtysiącletnie dziedzictwo”. W swojej konferencji prelegent przypomniał m.in. słowa ks. Piotra Skargi o tym, że „Każdy, kto ojczyźnie służy, sobie służy” oraz Romana Dmowskiego, który powiedział, że „Wszystko co polskie jest moje […] więc muszę też przyjąć upokorzenia”. Profesor podkreślił, że my Polacy mamy to szczęście, iż nie musimy wstydzić się naszych przodków, powinniśmy być dumni nie tylko z wielkich ich zwycięstw, ale także z tego jak przyjmowali gorycz klęski oraz potrafili mądrze wybierać zaczynając na przyjęciu chrztu w obrządku łacińskim. Postawił pytanie retoryczne czy potrafimy jako pokolenie przeciwstawić się idącej od Zachodu nowej rewolucji marksistowskiej? Zachęcał do zorganizowania w naszych miastach 13 października Narodowego Marszu Papieskiego.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję